Praca stylistki makijażu permanentnego to jedna z najtrudniejszych profesji w dziedzinie upiększania jaką można sobie wyobrazić. Jeśli myślicie, że to prosty zabieg, spróbujcie rozrysować identycznie choćby własne brwi. Wszystko jest dobrze kiedy naturalne brwi rosną w miarę równo, a co zrobić kiedy każda z nich usadowiona jest na innym poziomie?

Dziś stanęłam przed takim właśnie wyzwaniem – tak, to było WYZWANIE.

Z Holandii do Bielska-Białej

Zaprosiłam dzisiaj do gabinetu w Tyszkiewiczu Panią Karolinę, która przyjechała do mnie specjalnie z Holandii. Fantastyczna kobieta od dawna marzyła o makijażu permanentnym, ale… no właśnie – bała się. Ten strach był wyczuwalny podczas praktycznie całego spotkania. Obserwuję mimikę Pani Karoliny, przyglądam się twarzy i od razu widzę diametralną dysproporcję pomiędzy brwią lewą, a prawą.

Co możemy zrobić w takim przypadku?

  • Pracujemy w naturalnej linii brwi lekko podnosząc lewą brew klientki naddając jej odpowiedni kształt, nie zmieniając naturalnego ułożenia włosków.
  • Podejmujemy się stylizacji twarzy i wyrównujemy makijażem dysproporcję, co związane jest ze znacznym podniesieniem łuku brwiowego.

Ja od zawsze propaguję wszystko, co tworzy nasza natura i z reguły namawiam klientki by dyskretnie niwelować dysproporcje, ale w tym przypadku zdecydowałam się na ingerencję i odważną stylizację brwi.

Odliczanie, odmierzanie, czyli trudny rysunek wstępny

Powoli – rysunek wstępny. Z reguły zajmuje mi ok. 30 min. Ile trwał dziś? Ponad 2 godziny! Tak, wyzwanie. Twarz nie jest płaska, a wszelkie nierówności w naszej czaszce tylko podnoszą poziom trudności. Rysuję, odliczam, odmierzam i… ciągle coś mi nie pasuje. Dostaje szewskiej pasji. Zresztą nie tylko ja – moja klientka także ciągle nie czuje się przekonana. Czy wtedy czuję stres? Nie, myślę i szukam rozwiązania. Fotografuję rozrysowane brwi, obserwuję jak Pani Karolina patrzy na siebie w lustrze. Mimiki nie zmienię. Pewnych kwestii nie „przeskoczę”, ale też się nie poddam. Po długich próbach podpisujemy kartę medyczną i dopiero teraz czuję co przede mną – właśnie na lata zmieniam kogoś wyraz twarzy i komfort dnia codziennego.


Czas pracy? Dłuuugo. Nie byłam tym zmartwiona bo zarezerwowałam Pani Karolinie ponad 8 godzin. Dlaczego? Właśnie dlatego, że nie wiem co mnie czeka kiedy poznaję nowego klienta. Jak długo będziemy szukały idealnego rozwiązania i jak skóra będzie chłonąć pigment? Tak właśnie było dziś – trudności z osadzaniem się pigmentu, krwawienie, krwiaki… Dla nas, linergistek to opcja rodem z horroru. Jest takie powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami, czy też prawo serii – jak jest pod górę, to na całej linii. Tak było dziś, a jednak dokonałam niemożliwego. Stworzyłam nowe brwi bliskie ideału.

Jestem z nich dumna! Wykonałam ogromnie trudną pracę. Poczułam to dopiero gdy Pani Karolina (baaaardzooo szczęśliwa) pożegnała się ze mną, a ja mogłam odreagować. Wierzcie mi – to jest sztuka okupiona ogromnym stresem. Biorę na siebie odpowiedzialność za czyjeś dobre samopoczucie i nie jest mi obojętne jak pani wychodząca z gabinetu będzie się czuła patrząc w lustro.

Jakość przede wszystkim!!!

Zdjęcia, jakie publikuję są wykonane bezpośrednio po trudnej pigmentacji. Miejscowe zaczerwienienia są typowe dla tego typu zabiegu i po paru godzinach nie będzie po nich śladu, zaś efekt zamierzony osiągniemy po pełnych 2 pigmentacjach w całości wygojonych. Brwi wykonane metodą włosa igłą micro. Kolor będzie współgrał z naturalnym odcieniem włosów i cery Pani Karoliny.

Tymczasem Pani Karolina wraca do miasta rodzinnego – Bytomia, my zaś spotkamy się po paru miesiącach kiedy znów odwiedzi nas po powrocie z Holandii.