Początek. Zabieram Was na wycieczkę do… Grecji.

Właśnie tam we wrześniu 2016 roku podjęłam decyzję by po powrocie do kraju złożyć wypowiedzenie w ówczesnym miejscu pracy i zacząć wszystko od początku według swoich wyobrażeń. Były to szybkie wakacje „last minute” wyszukane na popularnym portalu dwa dni przed wylotem.

Pierwszy raz odwiedziłam Grecję, która wcale mnie wtedy nie zachwyciła, a pogoda nie dopieszczała wysokimi temperaturami. Miałam za to unikatowy skrawek hotelowej plaży tylko dla siebie gdzie zanosiłam leżak, kocyk, wino i książkę. Wiele godzin spędzałam tam sam na sam ze swoimi myślami tylko w towarzystwie krabów wygrzewających się na kamieniach obok mojego leżaka. Chyba dwa dni przed końcem urlopu oświadczyłam moim najbliższym, że podjęłam najważniejszą wtedy decyzję i jeszcze w tym roku otwieram swoją firmę. Nazwę FaceLove wymyśliłam 2 lata wcześniej, od 2014 roku istniał także w sieci mój fanpage, na jaki zerkało wtedy niewiele osób, ale była to już forma kontaktu z potencjalnymi klientkami.

Od początku chodziłam pod górę…

Wróciłam, złożyłam wniosek o kredyt nisko oprocentowany dla osób otwierających własną działalność i czekałam. Odpowiedź pozytywna przyszła bardzo szybko, obliczyłam kwotę jaką potrzebuję „na start” i za ostatnie wolne pieniądze zapłaciłam zaliczkę na urządzenie do mikropigmentacji oraz miejsce szkoleniowe w Instytucie Szkoleniowym Aleksandry Góreckiej na drugim końcu Polski.

Razem z moją przyjaciółką Olą szukałam lokalu do wynajęcia i bardzo optymistycznie zakładałam, że zaraz po nowym roku ruszymy z pracą nad wykończeniem wnętrza. To by było na tyle z moich planów. Pracowałam do końca okresu wypowiedzenia po czym oficjalnie zostałam osobą bezrobotną, a pożyczki nie otrzymałam bo… Urząd Marszałkowski wstrzymał wypłaty wszelkich kredytów do początku nowego roku. Pytałam: „do kiedy?”, odpowiedź brzmiała: styczeń, luty, a może marzec.

Nie miałam tych pieniędzy, a w grudniu czekało na mnie miejsce podczas szkolenia i urządzenie wraz z akcesoriami (to była kwota powyżej 30 000 zł). Pieniądze na ten cel po prostu pożyczyłam, 2 grudnia otwarłam firmę FaceLove i następnego dnia pojechałam do Koszalina.

Po 10 dniach szkolenia wróciłam bogatsza o parę cm w obwodzie (dieta bogata w pączki, pizzę i dzbanki piwa w KFC zdziałały cuda!) zaś portfel świecił pustkami. Zaraz następnego dnia kupiłam swoją pierwszą w życiu kasę fiskalną, najlepszą lampkę czołową jaką znalazłam w Bielsku-Białej i … zabrakło mi złotówek na kawę :). Naprawdę, razem z mężem zaraz po zakupie kasy fiskalnej przy ul. Cieszyńskiej szukaliśmy drobnych w obu portfelach aby napić się kawy w pobliskiej cukierni „u Zdrowaka„. Spłukaliśmy się do cna, ale choć tak świętowaliśmy moje imieniny, było to 15 grudnia 2016. Nie miałam jeszcze lokalu, nie miałam łóżka kosmetycznego, ani porządnego fotela do pracy. Rok 2016 zamykałam więc z ogromnymi obawami o przyszłość.

Czas walizek.

Lokal przy ul. Wapiennej w Bielsku był wybrany, ale formalności związane z jego użytkowaniem trwały dłużej niż się spodziewałyśmy. Tymczasem ja nie miałam miejsca do pracy, a makijażu permanentnego nie mogłam wykonywać w domu (kwestia wymogów higieny i sterylności jest tutaj oczywista). Wtedy Pani Ewa Madoń – Rektor BWS im. Tyszkiewicza wyszła z propozycją by wynajmować mi salę szkoleniową uczelni przez dwa dni w tygodniu kiedy studentki nie mają tam zajęć. Tak też zrobiłyśmy i przez dwa zimowe miesiące jeździłam tam z walizkami, termosem oraz zestawem kosmetyków.

Właśnie w „Tyszkiewiczu” tworzyłam swoje pierwsze makijaże permanentne, które okazały się czymś w rodzaju przepustki do dalszego rozwoju, bo brwi jakie wtedy pojawiły się na moim facebookowym profilu tak bardzo się spodobały, że mój grafik zapełniał się z dnia na dzień, tygodnia na tydzień bardzo szybko. Zapełniał się na tyle szybko, że dwa dni w tygodniu nie starczały by wszystkie klientki zapisywać na bieżąco i zaczęłam szukać innego miejsca. Tak poznałam Paulinę Matuszewską, właścicielkę Studia Paula w Bielsku-Białej, gdzie w komfortowych warunkach przez cały kwiecień 2017 roku przyjmowałam moje klientki na zabiegi makijażu permanentnego i stylizacji rzęs, po czym wreszcie w maju otwarłam swój gabinet makijażu permanentnego przy ul. Wapiennej 6 (boczna od Krakowskiej). Lokal nazwałyśmy Stylowo, ja zajmowałam duży gabinet pełen światła, zaś z czasem powstał także salon fryzjerski oraz gabinet kosmetyczny.

Walizki towarzyszyły mi również podczas dojazdów pociągiem do Częstochowy, gdzie w zaprzyjaźnionym studio kosmetycznym również wykonywałam makijaż permanentne.

Stylowo przy Wapiennej

Stylowo było moim ukoronowaniem marzeń o wspólnej pracy z przyjaciółmi. Byłyśmy tam najpierw we trzy, a z czasem we czwórkę -wszystkie mi bliskie kobiety tego świata Sam lokal był położony przy głównej drodze, skromny i ciasny, ale ciepły, pełen dobrej, domowej energii.

Uwielbiałam to miejsce. Spędzałam tam długie godziny często nawet w niedzielę.

Był to też taki czas, kiedy wspólnie wychodziłyśmy na starówkę by razem wypić kawę czy dłużej posiedzieć przy butelce (nie jednej) Prosecco. Zdarzały się też chwile, kiedy między klientkami zdążyłam sama zajść piechotą na mój ulubiony bielski deptak – ul. 11 listopada by szybko kupić domowe lody u Galuska albo kawę w herbaciarni przy ul. Cechowej.

Ta lokalizacja pozwalała mi bywać w ścisłym centrum Bielska o wiele częściej niż dziś. Najpewniej zostałabym tam na stałe gdyby nie potrzeba zagospodarowania większego metrażu by swobodnie prowadzić szkolenia. Do decyzji o zmianie lokalu dojrzewałam długo i nie było to wcale łatwe.

Nawiązuję współpracę z marką dla wizażystów – Make-Up Atelier Paris

Spotkanie u źródła. Po dziecięciu latach pracy z kosmetykami MAP, spełniło się moje marzenie – wyjechałam do Poznania aby rozpocząć współpracę z moją ukochaną marką makijażu kolorowego dedykowaną profesjonalistom – Make-Up Atelier Paris. Od zawsze ceniłam sobie ich kosmetyki, a od tego momentu kosmetyki odpowiednio dopasowane moje klientki mogą nabyć u mnie w gabinecie.

Jestem oczarowana właścicielami, miejscem i atmosferą jaką zastałam na miejscu. Cudowne doświadczenie. Zostałam jedną kilkunastu partnerek marki Make Up Atelier Paris w Polsce.

Marzec 2018, zmieniam siedzibę!

Nowy lokal w Bielsku-Białej, a dokładnie w Starym Bielsku zachwycił mnie rok wcześniej kiedy to pierwszy raz spotkałam się z Katarzyną Kotowską, właścicielką Synergii – pięknego miejsca na mapie Bielska. Kasia zaproponowała mi wykonywanie makijażu permanentnego u Niej w salonie, ale nie przyszło mi wtedy nawet przez myśl, że niespełna rok później będę sama wynajmować gabinet w tym budynku. Nie wiem czy napisać, że marzenia się spełniają to odpowiednie podsumowanie bo ja nawet nie marzyłam o tak luksusowym miejscu dla siebie. Marzyłam o miejscu pełnym światła, o przestrzeni dla rozwoju firmy i łatwym dojeździe dla klientek. Znalazłam to wszystko tutaj i w marcu 2018 roku przewiozłam swoje sprzęty na ul. Jana Sobieskiego 185.

Przez pierwszy rok zajmowałam jeden gabinet, a klientki korzystały z poczekalni w Studio Urody Synergia. Po roku rozpoczęliśmy remont drugiego gabinetu, wymarzonej „MakeUpowni” oraz biura i zaplecza socjalnego.

Zostaję certyfikowanym trenerem makijażu permanentnego

Początkiem lutego 2018 rozpoczynam starania o zdobycie kompetencji trenera makijażu permanentnego. Kontaktuję się bezpośrednio z instytutem szkoleniowym, składam wniosek o dofinansowanie ze środków Funduszy Europejskich i po kilku dniach jestem zapisana na kurs. Po miesiącu, w dniach 7.03-11.03 biorę udział w szkoleniu trenerskim, które odbywa się w Katowicach pod okiem Pani Małgorzaty Ruprich (absolwentka Oxford Brookes University, Prodziekan kierunku Kosmetologia GWSH, Juror Mistrzostw Polski w Makijażu Permanentnym). Uzyskuję certyfikat i rozpoczynam prace nad własnymi autorskimi materiałami szkoleniowymi.
Wracam do domu z głową ciężką od nauki, ale szczęśliwa i dumna bo od teraz szczycę się certyfikatem trenera makijażu permanentnego! Szkolenie było tak intensywne, że chwilami brakowało mi czasu by wypić kolejną kawę, a nawet wodę , nie mówiąc już o kontakcie tel. z klientami, znajomymi czy przyjaciółmi. Nie odpoczęłam od pracy, wracałam codziennie późną nocą padając ze zmęczenia, mrużąc oczy za kierownicą, ale czułam się pełna wrażeń, nowych spostrzeżeń, informacji tak nowych, że wręcz wywracających do góry nogami cały mój dotychczasowy światopogląd zawodowy.

BWS im. Tyszkiewicza w Bielsku-Białej

Jak już wspomniałam pierwsze zabiegi PMU wykonywałam w sali szkoleniowej BWS. To tam miałam zarejestrowaną siedzibę jako płatnik VAT i od razu miałam przeprowadzoną kontrolę z Urzędu Skarbowego :). Jestem zawodowo związana z tą wyższą uczelnią do dziś, a przez rok czasu pełniłam funkcję kierownika działu wizażu i stylizacji na kierunku kosmetologia. Wykładam wizaż, a w zasadzie nauczam studentki makijażu, uczyłam wcześniej stylizacji rzęs, a od marca 2020 wprowadzimy także nauczanie makijażu permanentnego brwi.

Dlaczego to robię? Ponieważ sprawia mi to radość, ponieważ bardzo cenię sobie kontakt z młodymi kobietami od których sama czasem się czegoś uczę (tak, aplikacja boomerang to zasługa tych dziewczyn), ponieważ uważam za wielki sukces zaszczepienie w Nich pasji do makijażu, ponieważ nikt z nas nie będzie żyć wiecznie, a dzielenie się wiedzą czy umiejętnościami to najlepsze co możemy po sobie pozostawić.

Uczelnia (nie ma co ukrywać) pochłania mój czas, który dzielę pomiędzy pracą w gabinecie, a wykładami, ćwiczeniami i pracą w biurze nad dokumentami związanymi z nauczaniem. Był taki czas, że pracowałam 7 dni w tygodniu przez 4 miesiące z rzędu. Na prawdę, prawie pół roku bez ani jednego dnia wolnego. To spowodowało, że zmniejszyłam ilość godzin i zrezygnowałam z kierownictwa, ale nadal bywam w BWS (praktycznie każdy poniedziałek).

Wrzesień 2018, słowo FaceLove® zastrzeżone w Urzędzie Patentowym!

Mamy to! Moja marka FaceLove® jest od dzisiaj zastrzeżonym w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej Polskiej znakiem towarowym! Formalności trwały 7 miesięcy i właśnie dziś otrzymałam pismo z pozytywną decyzją wydaną przez Departament Znaków Towarowych.

Istotnym faktem jest to, że zastrzeżenie obejmuje znak słowny, a nie tylko logo firmy. Znaczy to, że od dzisiaj na terenie kraju posiadam wyłączność praw do wykorzystywania słowa FaceLove® w kontekście prowadzenia szkoleń oraz wykonywania usług zakresu wizażu jak i makijażu permanentnego.

Doświadczenie w szkoleniach makijażu permanentnego

W przeciągu roku udaje mi się przeprowadzić kilkanaście szkoleń z zakresu pigmentacji brwi, ust i kresek na powiekach. Wykształciliśmy kursantki, które przyjechały do nas z: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Kóz, Tychów, Stalowej Woli, Pawłowic, Libiąża, Cieszyna i Bielska-Białej.

Nawiązaliśmy również współpracę z dwoma markami: Royal Liner oraz Labina. Dzięki temu nasze kursantki mają możliwość zakupu np. urządzenia do mikropigmentacji Mini Royal w najniższe cenie na rynku!

FaceLove dziś

Dziś mamy do dyspozycji przestronną w pełni wyposażoną salę szkoleniową, makeupownię i duży gabinet makijażu permanentnego, wygodne biuro oraz poczekalnię dla klientek, gdzie w spokoju panie czekają na zabieg. Funkcjonuje już sklep internetowy z kosmetykami mojej ukochanej marki dla profesjonalistów MakeUp Atelier Paris (i nie tylko). Właśnie dziś mieliśmy organizowaną sesję zdjęciową przez fotografów współpracujących z Google i już niedługo udostępnimy możliwość wirtualnego spaceru usługi Street View w naszej siedzibie.

Prowadzę szkolenia z zakresu makijażu permanentnego w trybie indywidualnym oraz w małych grupach (maksymalnie 3 osobowych), jesienią wprowadziłam cykl warsztatów z zakresu wizażu dla klientek, które chcą nauczyć się makijażu dla samej siebie pod tytułem „Szminka przy włoskiej kawie”.

Niebawem planuję poszerzyć ofertę o szkolenia dla wizażystek, a niedawno nawiązałam współpracę ze znaną Youtuberką, właścicielką kanału naukowego, ale o tym w styczniu

Pracują ze mną obecnie młode, zdolne dziewczyny – Paulina, która kocha się w makijażach oraz Inga skupiona zawsze na waszych rzęsach i brwiach. Nadal spędzam w pracy długie godziny (nikogo to już chyba nie dziwi, a pamiętam jak początkowo asystentki stomatologiczne pracujące w Klinice Dental Care – w tym samym budynku, pytały z ogromnym zdziwieniem czy ja nie czuję się zmęczona bo widzą jak przychodzę codziennie do pracy pomiędzy 8 a 9 rano, zaś wychodzę ok. 20.00 lub później).

Oczywiście czuję się zmęczona, chwilami tak bardzo, że zanim wsiądę do samochodu piję kolejną już kawę z podwójnym espresso bo mam wrażenie, że zasnę za kierownicą. Czasem zmęczenie sprawia, że zastanawiam się nad sensem tego, co robię, ale wystarczy, że zamknę drzwi do gabinetu i wezmę do ręki urządzenie do pigmentacji, a cały ten dylemat znika. Jestem potwornie zmęczona w czasie wysokiego sezonu ślubnego bo zwykle w piątek kończę pracę po godzinie 21.00, potem przez godzinę pakuję kosmetyki kolorowe, zanoszę do samochodu ciężkie kufry, lampy typu ring oraz składane krzesło do makijażu i wracam do domu przed 23.00 , a w soboty budzik dzwoni często o 5.00 rano.

Wstaję, parzę kawę i wpisuję w telefon adres pod jakim mam się zjawić danego poranka. Czuję się zmęczona, to oczywiste, ale w zasadzie za każdym razem wracam uskrzydlona. Dlaczego? To można pisać na wiele sposobów, ale najprościej jednym stwierdzeniem: kocham to, co robię. Po prostu.

Pytam dziś sama siebie czy trzy lata temu pomyślałabym, że kiedyś będę w takim miejscu? Nie, nie miałam nawet tyle odwagi by myśleć o luksusie bycia niezależną finansowo, o luksusie samodzielnego decydowania o tym co kupuję i na czym pracuję (od niby zwyczajnych, a jednak świetnych jakościowo ręczników w toalecie, najlepszej kawy do najwyższej klasy urządzeń do pigmentacji, doskonałej jakości barwników czy świetnych kosmetyków kolorowych), ani o tak szerokich zasięgach, że przyjeżdżają do nas dziś klientki z całego świata. Czemu to zawdzięczam? Bez wątpienia ogromnemu nakładowi pracy zarówno mojej jak i mojego męża, który zarządza firmą od części wirtualnej, wielu wyrzeczeniom (brak życia prywatnego pod każdym względem), odwadze podejmowania ryzykownych decyzji (wciąż nie wiem skąd się ona bierze), a także samodyscyplinie i pokorze jakiej nigdy się nie wyzbyłam. Myślę, że ta pokora to słowo klucz.

Pytam jeszcze siebie, czy gdybym trzy lata temu wiedziała z czym przyjdzie mi się zmierzyć przez ten czas, zrobiłabym ten sam krok? Wiem, że nie. Nigdy bym się na to nie odważyła. Czasem jednak lepiej nie wiedzieć co nas czeka i mieć świadomość, że jeśli planujemy wyjść na szczyt, nie możemy oczekiwać od życia, że będzie łatwo, że „będzie z górki”.

Co dalej?

Czas pokaże. Dostałam niedawno kolejną szansę by iść dalej spokojniejsza, pełna sił. Dziś otwieram szampana i w duchu gratuluję samej sobie bo bez względu na to, co przyniesie przyszłość, tego co już osiągnęłam, nikt mi nie odbierze. Te trzy lata zmieniły całe moje życie, stanęłam wielokrotnie oko w oko z największym strachem, a także doświadczyłam chwil gdy płakałam ze wzruszenia i tańczyłam dosłownie pijana z radości. Znam smak porażki, ale wiem też jak smakują spełnione marzenia.

Ten smak znam dzięki Wam Drogie Klientki bo to Wy sprawiłyście, że jestem teraz w miejscu swoich marzeń.

Bardzo serdecznie Wam za to dziękuję.

Celina